- Pakuj się. Nie chcę cię tu więcej widzieć – powiedziałam
spokojnie próbując powstrzymać łzy i kładąc jego torbę na łóżko.
- Porozmawiajmy. Ja ci to wszystko wytłumaczę – Uwe spojrzał
na mnie tak, jakby jeszcze wierzył, że
coś zmieni. Na to jednak było już za późno. Wiele mu wybaczałam. Może nawet zbyt
wiele. Jego lenistwo, brak ambicji, częste wypady z kolegami do klubów, totalny
brak uwagi dla mnie. Już od jakiegoś czasu nasza relacja szła w zupełnie innym
kierunku niż powinna. Najlepsze jest to, że pod koniec przyszłego roku mieliśmy
się pobrać. Dobrze, że jeszcze nic nie było zaplanowane. Przynajmniej nic nie
trzeba teraz odwoływać, bo nie mam zamiaru wychodzić za tego idiotę. Ani za
rok, ani nigdy. Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy wszystko ze mną w
porządku skoro przyciągam tylko takich kretynów.
- Co ty chcesz mi wytłumaczyć? Myślę, że wszystko jest jasne
– rzuciłam siląc się na obojętność i wyjmując z szafy jego ubrania.
- To nic nie znaczyło. Fran, ja kocham tylko ciebie. Tylko
ty się liczysz – podszedł do mnie próbując mnie objąć. Te słowa zabrzmiały w
jego ustach co najmniej niedorzecznie.
- Ty chyba sobie w tym momencie żartujesz – parsknęłam śmiechem przez łzy
jednocześnie odpychając go od siebie. – Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
Wynoś się.
- To był tylko głupi wyskok. Za dużo alkoholu. Ona tam była
i patrzyła na mnie tak, jak ty kiedyś. Teraz już tak na mnie nie patrzysz – na
jego twarzy pojawił się wyrzut. Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Próbował
całą winę zwalić na mnie?
- Przepraszam, że niby jak? –zaczęło się we mnie gotować,
ale próbowałam zachować się jak dorosła i opanować wzburzone emocje.
- Z pożądaniem – szczęka mi opadła.
- Że co proszę? – w pierwszej chwili nie wierzyłam w to co
usłyszałam.
- No odkąd mieszkamy razem stałaś się wiecznie zmęczona.
Kiedy ostatni raz się kochaliśmy? Miesiąc temu? – syknął ze złością.
- Ach, czyli to moja wina, że bzykałeś jakąś laskę z baru w
moim mieszkaniu?! W moim łóżku?!–nie wytrzymałam i wydarłam się na niego.
Tak. Dokładnie to zrobił mój były już narzeczony. W piątek
wyjechałam na delegację i miałam wrócić do domu jutro. Ale na jego pecha
uwinęłam się ze wszystkim szybciej i wróciłam pół godziny temu. Nawet nie
usłyszeli, gdy otwierałam drzwi do mieszkania. Byłam pewna, że Uwe leży w
sypialni i ogląda jakiś film na laptopie. Postanowiłam go zaskoczyć. Otwieram
drzwi do sypialni, a tu niespodzianka. To on zaskoczył mnie. Usłyszałam tylko
kwik dziewczyny, gdy spadła na podłogę, kiedy Uwe podskoczył przestraszony
widząc mnie w drzwiach. Powiedziałam, że idę do kuchni zrobić sobie kawę i
kiedy wrócę ma ich oboje nie być w moim mieszkaniu. Blondyneczka zmyła się
zanim jeszcze zagotowała się woda. Jak wychodziła rzucała mu jakieś pojedyncze
zdania. Chyba mój były narzeczony przedstawiał się dziewczynie jako singiel.
- Gdybyś zaspokajała moje potrzeby to nie musiałbym patrzeć
na inne – powiedział wyzywająco. Nie miałam wątpliwości, że chciał mi tym
dopiec.
- Cholera jasna! Przez pół roku siedziałam w pracy po
nocach, a kiedy przychodziłam do domu to jeszcze musiałam ci prać, gotować i
sprzątać po tobie. A ty co? Siedziałeś całymi dniami na czterech literach.
Gdybyś mi pomagał to może miałabym więcej chęci i czasu na seks – zaczęłam
wrzucać jego ciuchy do torby. Niepotrzebnie chyba wypiłam tą kawę bo ciśnienie
mi momentalnie skoczyło.
- Przecież szukałem pracy. Mogłaś mi załatwić jakąś u siebie
w firmie – powiedział z wyrzutem.
Oczywiście, że mogłam to zrobić, ale po tygodniu zapewne
wyleciałby z hukiem, a ja razem z nim. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
Przynajmniej nie teraz, kiedy tak niewiele dzieliło mnie od awansu, na który
ciężko pracowałam ostatnie 3 lata.
- Już o tym rozmawialiśmy i nie będę się powtarzać – dorzuciłam
jeszcze do prawie pełnej torby jego kosmetyki i zapięłam zamek. – Proszę. A
teraz się wynoś i mam nadzieję do zobaczenia nigdy - dodałam podając mu torbę.
- I gdzie ja mam się niby podziać? – spojrzał na mnie jakby
na serio oczekiwał odpowiedzi.
- Nie wiem i nie bardzo mnie to obchodzi. Żegnam! –
powiedziałam dobitnie i otworzyłam drzwi czekając aż opuści mieszkanie.
- Fran. Daj mi szansę. Wszystko naprawię – odwrócił się
jeszcze do mnie na klatce schodowej. Jedyne co mogłam w tym momencie zrobić to
zatrzasnęłam z impetem drzwi i przekręciłam zamek. Już wiedziałam, że rano będę
słyszała wyrzuty od sąsiadki z naprzeciwka, że awantury po nocach urządzam.
Oparłam się o ścianę i czułam jak wszystko zaczyna ze mnie schodzić. Z oczu
wypływały łzy, które tak bardzo próbowałam powstrzymywać w towarzystwie Uwe.
Bolało mnie. Wszystko mnie cholernie bolało. Serce, głowa, brzuch, a nawet
paznokcie. Poszłam do salonu i wyjęłam z barku ulubione wino. Pociągnęłam
siarczysty łyk z butelki i usiadłam na kanapie w salonie. Kiedy chciałam wziąć kolejny
łyk, coś zabłyszczało mi przed okiem. Wciąż miałam na palcu pierścionek
zaręczynowy, za który oczywiście sama musiałam zapłacić, bo ten kretyn nie miał
kasy. Zdjęłam go i położyłam na stoliku. Postanowiłam, że sprzedam go, a kasę
oddam na jakiś cel charytatywny.
- Cholerni faceci! – syknęłam do siebie pod nosem. Mimo, że
ostatnio po głowie chodziły mi myśli o tym, by rozstać się z Uwe, to jego
zdrada zabolała. I to bardzo. Prawdę powiedziawszy była to ostatnia rzecz
jakiej się po nim spodziewałam. Był leniwy i ostatnio chyba upodobał sobie
życie na mój rachunek, ale wciąż pamiętałam początek naszej znajomości. Jaki
był wtedy miły, romantyczny. Potrafił mnie rozśmieszyć w każdej sytuacji, a nie
jest to wcale łatwe. Jednak od momentu, gdy się do mnie wprowadził, coś się w
nim zmieniło. Jakby przyjął za pewnik, że będę z nim do końca życia i przestał
się starać. Zdecydowanie nie był już tym facetem, który wzbudził we mnie do
życia te ogromne pokłady miłości. Zaczęłam analizować całą tą kłótnię i nagle
wszystko jakimś cudem poukładało się w logiczną całość. Doszłam do wniosku, że
Uwe znalazł sobie po prostu swojego sponsora. Cóż za ironia losu. Jednak dobrze
się stało. To zdecydowanie nie był ten jedyny. Ale z drugiej strony za trzy
lata stuknie mi trzydziestka. Jeśli ktoś się nie pojawi w moim życiu to umrę
jako stara panna. Samotna, zgorzkniała i na końcu zjedzą mnie koty, które będą
jedynymi istnieniami w moim życiu. Tak, moje życie jest żałosne.
*
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Z objęć Morfeusza wyrwał
mnie dzwonek telefonu. Odszukałam go dłonią na stoliku nie otwierając nawet
oczu i przy okazji zwalając kilka rzeczy.
- Halo? – zapytałam zaspanym głosem.
- Fran. Obudziłam cię? – w słuchawce usłyszałam głos mojej
najlepszej przyjaciółki Jeanette. Całe szczęście, że to ona bo przez myśl
przemknęło mi, że to Uwe, a nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Tym
bardziej słuchać jego żałosnych tłumaczeń.
- No tak trochę – odpowiedziałam podnosząc się na kanapie by
usiąść.
- Dobrze, że masz dzisiaj wolne bo byś się ostro spóźniła.
Normalnie wstajesz o świcie. Uwe cię w nocy tak wymęczył?
– usłyszałam jej śmiech.
- Dokładnie. Wywaliłam go w nocy z domu – odpowiedziałam
sucho, choć wiedziałam, że nie o tego rodzaju wymęczenie jej chodziło.
- Wywaliłaś? Co się stało? – w jej głosie zabrzmiało
zaskoczenie.
- Przyłapałam go na zdradzie. W moim łóżku – starałam się
nie okazywać żadnych emocji. W zasadzie nie było to trudne bo czułam w sobie totalną
pustkę. Jakby ten sen zabrał wszystko co we mnie wczoraj siedziało. Ogarnęła
mnie błoga obojętność.
- Żartujesz? Co za dupek! Dobrze zrobiłaś, że go pogoniłaś –
rzekła dość wojowniczo. Byłam pewna, że położyła rękę na biodrze i tupała nogą.
- A co się stało, że dzwonisz? Miałyśmy się jutro spotkać w
firmie – praktycznie weszłam jej w słowo bo czułam, że chce wyciągnąć ze mnie
nieco szczegółów, a to zdecydowanie nie była na to najlepsza pora.
- Kochana i tak się nie wywiniesz ze szczegółowego opowiedzenia
mi co się stało. Tak, wiem, że zmieniłaś temat specjalnie – Jenny za dobrze
mnie znała by ten numer przeszedł. – Dzwonię bo mam sprawę. Pamiętasz, że nasza
firma obejmuje sponsoringiem nowego sportowca?
- Tak, pamiętam – po tonie jej głosu poznałam, że to będzie
grubsza sprawa. – O ile mi wiadomo to ty miałaś się nim zająć - czy usłyszę to
zdanie, które przyszło mi teraz na myśl?
- Zgadza się, ale czy byłaby możliwość, żebyś go przejęła? –
Bingo! Tego się właśnie spodziewałam. O tej porze w mój wolny dzień Jenny mogła
dzwonić tylko z czymś takim. Nie lubiłam takich niespodzianek. Jeśli
zgodziłabym się na tą propozycję, mogłabym zapunktować u szefa i dostać
upragniony awans nawet wcześniej. Z drugiej strony musiałabym się na trzy
miesiące przenieść do Monachium , gdzie nadzorowałabym wszystko w tamtejszym
oddziale. Nie bardzo przepadam za górami, więc był to kolejny głos za tym, by
jednak nie brać tego projektu. Rozejrzałam się po pokoju jakbym miała w nim
znaleźć odpowiedź. Na szafce obok telewizora stało moje zdjęcie z Uwe. A może
ten wyjazd dobrze mi zrobi? Może to szansa by to wszystko zostawić za sobą i
odetchnąć? Żeby zacząć od nowa?
- Dobra, niech będzie. Zgadzam się – po drugiej stronie
usłyszałam pisk radości.
- Dzięki kochana. Wszystko prześlę ci jeszcze dzisiaj
e-mailem. Po pracy wpadnę do ciebie z winkiem i wszystko obgadamy. Teraz wracam
na spotkanie. Buziaki kochana – powiedziała na jednym wydechu i rozłączyła się.
No to co? Czas na nowy rozdział w moim życiu.
***
Jesteście ciekawi co wydarzy się w życiu Frances? Kogo spotka na swojej drodze? Zapraszam już niebawem na rozdział nr 1!
Nie zapomnijcie też zaglądać do Joanny i Gregora!
Zaczyna się bardzo interesująco. Więc na pewno zostaję tutaj na dłużej. 😀
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Frances, ten jej były narzeczony to była jakaś totalna porażka. Nieźle sobie to wymyślił, chciał żyć na jej koszt, samemu nic nie robiąc. W dodatku nawet nie potrafił tego uszanować, tylko szukał rozrywki u boku innej. 😐 Brak do niego słów. A już informacja, że pierścionek zaręczynowy, który dostała od Uwe był za jej własne pieniądze, całkowicie go przekreśliła. Bardzo dobrze, że on zniknie z jej życia. Ciekawi mnie za to, kim będzie jego następca. 😉
Dlatego już czekam na następny rodział.
Cieszę się, że się podoba. Dziękuję za komentarz. To zawsze motywuje. Co do Uwe, to masz rację. Totalny przegryw, ale Frances to silna kobieta. Poradzi sobie z tym. Tym bardziej, że już niedługo spotka na swojej drodze kogoś całkiem wyjątkowego:)
UsuńWitam! :) Jestem i tutaj :D Prolog zaczyna się bardzo ciekawie i już mnie korci, by zadać najważniejsze pytanie: kogo Fran spotka na swojej drodze? Ale mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni :)
OdpowiedzUsuńW ogóle to brawa dla Fran, że bez skrupułów wyrzuciła Uwe. I bardzo mu tak dobrze... Nawet nie mam słów, żeby napisać, co o nim sądzę, bo... No szkoda nerwów! Niech spada i tyle.
Fran na pewno ułoży sobie jeszcze życie i to nie z takim dupkiem!
Pozdrawiam ;* i zapraszam też do mnie na niemieckie opowiadanie - https://allein-freunde.blogspot.com/ ;*
No co za typ z tego Uwe! Na zdradę nie ma żadnego wytłumaczenia, a on jeszcze zaczął zganiać wszystko na Fran! Szkoda że na sam koniec nie dała mu kopniaka w cztery litery. Bardzo dobrze zrobiła wywalając go z mieszkania i ze swojego życia ... od razu zaimponowała mi charakterem, chyba się "polubimy" :)
OdpowiedzUsuńProlog przeczytałam z dużym zainteresowaniem i już teraz wiem że będę czekała na pierwszy rozdział :) Do tego bardzo intryguje mnie kim okaże się tajemniczy sportowiec. Bo na pewno to będzie skoczek, lecz który? Obstawiam Markusa :)
Ja jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w jej życiu, więc życzę weny :)
(nordyckie-spojrzenie.blogspot.com)